Smutny, wiecznie
płaczący Londyn. Tak idealnie oddający wygląd mojej duszy. Szarej, smutnej,
ponurej, zimnej. Mimo to się śmieję! Każdego dnia! Perlistym i sztucznym
śmiechem. Udaję przed ludźmi szczęśliwego człowieka. Bawię się każdego wieczoru
w najlepszych klubach, słucham wesołych piosenek, farbuję włosy na
ekscentryczne kolory, bo przecież tak robią szczęśliwi ludzie. Jednak moje
włosy są szare… tak samo jak moja dusza.
Wszyscy ludzie się nabierają. Prawie wszyscy… Wszyscy, tylko
nie ON. Jego wielkie brązowe oczy przeszywają mnie na wskroś. Nigdy nie daje się
oszukać, a jego głównym celem jest wywołanie
u mnie prawdziwego uśmiechu.
~~*~~
Muzyka głośno
dudniła. Dopiłam kolejnego drinka. Alkohol coraz bardziej uderzał mi do głowy.
W klubie nie było żadnego porządnego faceta, więc stwierdziła, że zajmę się
płcią piękną. Procenty potrafią zmienić człowieka.
Zobaczyłam bardzo ładną brunetkę, więc chwiejnym krokiem weszłam
na parkiet i zawirowałam w chaotycznym tańcu. Wszystko się kręciło, a
różnokolorowe światła nieznośnie migały, jednak to mi nie przeszkadzało. Zaczęłam tańczyć
przy mojej zdobyczy, dając jej do zrozumienia jakie mam plany wobec niej.
Dziewczyna okazała się bardzo chętna i upita.
W ten oto sposób po kilku minutach tańczenia zaczęłyśmy
ocierać się o siebie i obmacywać. Nasze usta złączały się w namiętnych pocałunkach.
W dole brzucha zaczęłam odczuwać rozkoszne mrowienie, a między udami wilgoć.
Wszystko dookoła przestało się liczyć, ważne było tylko ciepło jej ciała i moja żądza.
Kiedy szalona muzyka zmieniła rytm miałam przebłysk
trzeźwego myślenia i niepokoju. Jednak alkohol nie pozwolił na to, aby ten stan
długo trwał. Powróciłam do gorących ust nieznajomej i delikatnie włożyłam dłoń
w jej spodnie. Cicho jęknęła.
W tym momencie wszystko się skończyło. Poczułam jak czyjeś
silne ramiona odciągają mnie od mojej wybranki i ciągną w nieznanym mi
kierunku. Świat znów zaczął wirować, a światła nieprzyjemnie razić. Nieznany
osobnik mocniej mną szarpnął. Cholernie cuchnął. Chciałam się wyrwać, ale nie
dałam rady. Trzeźwy przebłysk sprawił, że dotarło do mnie co zaraz nastąpi.
Serce mi szybciej zabiło, a gardło ścisnął strach.
- Ej kolego! Zostaw mnie! – wybełkotałam i spróbowałam się
wyrwać z jego śmierdzących ramion. Nie udało się.
- Nie wierć się mała, pobawimy się trochę. – wysyczał mi do
ucha. Czułam jego parszywy oddech. Znowu się szarpnęłam, jednak byłam zbyt
pijana, a on zbyt silny. Światła niesamowicie biły po oczach uniemożliwiając mi
dostrzeżenie twarzy oprawcy.
- Nie chcę! – wypiszczałam zrozpaczona, ale nic to nie
pomogło. Zacisnął tylko mocniej dłonie na moich ramionach, sprawiając tym duży
ból. Nie wiem dlaczego, ale w tamtej chwili pomyślałam o tym jakie ogromne będę
miała siniaki, a przecież to nie była najgorsza z rzeczy, które miały spotkać
moje ciało.
- Mój drogi nie słyszysz, że ta pani nie chce iść z tobą? –
do moich uszu doszedł głos jakiegoś mężczyzny, jednak nie mogłam go dopasować
do nikogo mi znanego. Mój oprawca wypuścił mnie ze swych żelaznych objęć,
zatoczyłam się i najprawdopodobniej skończyłabym na podłodze, gdyby nie
wybawca, który złapał mnie w odpowiednim momencie.
Poznałam jego zapach. Na myśl o tym, że nie mogłam
zidentyfikować jego głosu, a rozpoznałam go po zapachu głośno się roześmiałam.
Objął mnie ramieniem i docisnął do klatki piersiowej. Jęknęłam z bólem kiedy
zacisnął dłoń na pokiereszowanych ramionach. Chciałam zobaczyć twarz zboczeńca, który usiłował zabawić się moim ciałem, ale alkohol w organizmie, dzikie
światła i dym uniemożliwiały mi to. Zauważyłam tylko jego palec wycelowany w
moją osobę.
- Masz szczęście głupia suko, bo gdyby nie ten rozmiękły
chuj, już byłabyś jeb… - wylądowałam boleśnie na twardej posadzce, a obleśny facet zataczał się wyjąc z bólu i obiema rękami trzymając się za nos.
Mój rycerz rozmasował sobie dłoń po czym podniósł mnie i
wziął na ręce. Przymknęłam oczy i zaczęłam rozkoszować się jego naturalnym
zapachem zmieszanym z wonią tytoniu i niesamowicie pięknymi perfumami. Tylko
alkohol psuł tą piękną mieszankę.
Szedł stosunkowo spokojnym krokiem, ale oddech miał
przyspieszony, a serce mocno mu biło.
Usłyszałam jeszcze
tylko jak mówi do kogoś jakieś słowa pożegnania i wszystko ucichło. Bębniąca
muzyka umilkła, poczułam powiew świeżego, chłodnego powietrza. Rozchyliłam
powieki i popatrzyłam na niego. Było ciemno, tylko co jakiś czas kiedy
mijaliśmy latarnię mogłam dokładniej mu się przyglądnąć. Miał lekko rozchylone
usta i wzrok wbity w jakiś bliżej nieokreślony punkt na horyzoncie.
- A ja lubię twoje zęby. – wybełkotałam i ziewnęłam.
Popatrzył na mnie z góry i uśmiechnął się lekko.
- Jak wrócimy do domu to będziesz się ze mną kochał? – tym razem
nawet na mnie nie spojrzał, tylko wyszeptał:
- Ty już lepiej śpij. – warknęłam coś niemiłego pod nosem i
wtuliłam się w niego.
- Zaśpiewaj mi coś. – powiedziałam ziewając. Pokręcił głową
w geście zrezygnowania i zaczął nucić moją ulubiona melodię. Zamknęłam oczy,
ziewnęłam jeszcze raz i odpłynęłam.
Dodam jeszcze po jednym rozdziale z tego opowiadania i poprzedniego, żebyście mogli zdecydować, które bardziej wolicie, żebym kontynuowała ^^