wtorek, 12 sierpnia 2014

"Miłośc nie wybiera" - ROZDZIAŁ 3

 ~Myśli Momo~    

~*~

    Wpadłam do domu jak burza. Ogarnęła mnie dzika złość i furia. Nie panowałam nad sobą. Trzasnęłam z całej siły drzwiami. Chwyciłam się za głowę. Przepełniała mnie czysta nienawiść. Nienawiść do samej siebie. Chwyciłam wazon z kwiatami i rzuciłam nim o ścianę. Szkło wbiło mi się w ręce. Nie czułam bólu, ale mimo to zapłakałam. Zapłakałam nad swoją głupotą. Nagle cała wściekłość ustąpiła miejsca bezradności. Bezradności i smutkowi. Usiadłam na łóżku i gorzko płakałam. Słone łzy spływały na moje, pokaleczone ręce przez co ból zaczął być coraz bardziej odczuwalny. Słyszałam jak mama dobija się do drzwi mojego pokoju. Mówiła coś, ale nie wiem co. Nie słuchałam. Chciałam mieć tylko spokój. 
- Zostaw mnie w spokoju! - ryknęłam. Nawoływania ustały, a ja położyłam się na łóżku. Ręce cholernie bolały, ale nie miałam ochoty i sił ich opatrywać. Byłam zła na siebie. Na swoją głupotę. Poniosło mnie. Przecież on był ode mnie starszy! Był moim nauczycielem, a ja jak głupia blondynka zakochałam się w nim i dałam się ponieść emocjom. Ktoś kiedyś powiedział, że miłość nie wybiera... 
Czułam jak ogarnia mnie przyjemne odrętwienie. Morfeusz zabierał mnie na swój rejs do krainy marzeń.

~*~ 

    Śniły mi się koszmary. Straszne koszmary. 
Szłam ulicami Konohy, a wszyscy mieszkańcy gapili się na mnie i zmieniali się w kościste potwory. Wytykali mnie gnijącymi palcami. Krzyczeli na mnie, nazywali mnie potworem, popychali, uderzali. Wśród nich widziałam moich przyjaciół. Naruto, Sakura, Kakashi. Każdy ze mnie kpił. Bolało, tak cholernie bolało. Chciałam podbiec do Kakashiego i go przytulić, błagać żeby przestał, ale on za każdym razem mnie odpychał. Naruto i Sakura tak samo. Za którymś razem zostałam uderzona. Mimo że to był sen, to bolało realistycznie. Miałam już dość. Usiadłam na ziemi i zaczęłam płakać. Znowu płakać. Kiedy wszystkie maszkary zaczęły zbliżać się do mnie, ja zaczęłam krzyczeć i wtedy się obudziłam.

~*~ 

     Obudziłam się na pewno nie tam gdzie zasnęłam. Zasnęłam w MOIM ŁÓŻKU, a obudziłam się NIE W MOIM ŁÓŻU, tylko W LESIE, W ŚPIWORZE!!! ~ Co jest do kurwy nędzy?!~ Chciałam złożyć dłonie w pięści, ale nie dałam rady. Podstawiłam sobie dłonie przed oczy i zobaczyłam że mam je solidnie opatrzone i zabandażowane. Nie przeczę, mocno się zdziwiłam, no bo KTO KOGOŚ PORYWA I TEGO KOGOŚ OPATRUJE??!! Szybko  podniosłam się do siadu, ale równie szybko zostałam z powrotem zepchnięta na śpiwór. Spojrzałam w stronę z której powędrowała ręka. ZATKAŁO MNIE. Siedziała tam ruda małpa z CAŁYM ryjem w kolczykach! Z niedowierzania rozszerzyłam oczy. 
- Stary, gdzieżeś se to zrobił? Ja miałam problem ze znalezieniem studia gdzie mi przebiją ucho przy chrząstce, a ty masz całą facjatę w żelastwie!!! Weź że daj cynka! - zrobiłam oczka jak kot ze Shreka.
- Momoko Zekuro? - zpytał. Ton miał taki, że można było se oko wydłubać. Zrobiłam minę: spierdalaj, mam focha i rzuciłam w niego nienawistnym spojrzeniem. Dopiero wtedy zauważyłam że ten ziom ma na sobie płaszcz Akatsuki. Dostałam palpitacji serca, ale ja i moja duma nie pozwoliła na pokazanie tego. Zrobiłam bojową minę, 
- A bo co? - warknęłam 
- Zapytam jeszcze raz. Momoko Zekuro? - uuuuuu... dziadziuś się wkurzył, więc trzeba być dobrą dziewczynką. 
- Owszem. Czego chcesz? - heh... miła jak zawsze. 
- Jestem liderem organizacji przestępczej Akatsuki - zaczął swój wywód. 
- Zdążyłam zauważyć - bąknęłam pod nosem, a on to zignorował... 
- Natomiast ty jesteś ciekawym okazem, który chce mieć w swoich szeregach - w tym momencie zakrztusiłam się własną śliną, ale liderek posłał mi łupniaka w plecy i przeszło.  
- Miałabym zdradzić wioskę? - wychrypiłam wściekle. 
-  Nie zdradzić tylko opuścić. 
- Jak zwał tak zwał - ponownie olał to co powiedziałam. 
- Doskonale wiesz, że masz w sobie demona, Okami - ~To tak on się nazywał!~ - Konoha nie pomoże ci w opanowaniu jego mocy, a ja owszem. - Spojrzał na mnie znacząco. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Z jednej strony czułam że powinnam z nim pójść, zdobyć potężną moc i zemścić się ma tych gnojach z Konohy, którzy mnie wyśmiewali, a z drugiej strony nie wyobrażałam sobie życia bez Wioski Liścia. Bez Narto, Sakury i bez NIEGO. Czułam się rozdarta na dwie części. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Rudzielec jakby czytając w moich myślach powiedział: 
- Prawda jest taka, że powinnaś pójść ze mną. W wiosce nikt i nic cię nie trzyma. Jesteś tam tylko dla niego, a on i tak cię nie pokocha. Nie wie jak cierpisz. Nie zna twojego bólu, więc nie odwzajemni twoich uczuć. Wybór należy do ciebie. Masz kilka tygodni na zastanowienie się. Kiedy przyjdzie pora przyjdziemy po ciebie. Nikomu masz nie mówić o naszym spotkaniu, inaczej bez zastanowienia zabije twoich bliskich, a potem ciebie - to powiedziawszy podszedł do mnie i uderzył mnie w kark. Film się urwał. 

~*~   

    Tym razem nic mi się nie śniło. Całkowita pustka, tylko od czasu do czasu ciszę przerywał potworny ryk. 

    Obudziłam się pod jakimiś drzwiami. Łeb bolał mnie niemiłosiernie. Usiłowałam się podnieść, ale zamiast wstać zaryłam czerepem, jak podejrzewam, w drzwi. 
- Kurwa - warknęłam. Zrezygnowana, padłam na glebę. Zastanawiałam się nad propozycją tego rudego psychopaty i nad tym gdzie jestem. Po kilku minutach spędzonych sam na sam ze swoimi psychopatycznymi myślami usłyszałam zgrzyt otwieranych drzwi. Poczułam się szczęśliwa jak kucyk w tęczowej krainie kredek. Popatrzyłam w stronę mojego wybawcy. Jedna myśl: KURWA. 
- Momo? Co tu robisz? 

~~*~~  
   
    Wszem i wobec ogłaszam że powróciłam ^^ ktoś w ogóle za mną tęsknił? Hehe... rozdział beznadziejny, z resztą jak zawsze ^^ Pisany na szybko i bez przemyślenia!!! Nie miałam pojęcia jak wprowadzić Akatsuki, więc poradziłam się specjalisty od Akasiów, wszechmocnej KATYATO! Ta mi powiedziała żebym ich wprowadziła kominem, albo oknem bo drzwi i tak rozjebią ^^  Katyato kocham Cię :*******