Gwałtownie
otworzyłam oczy i spojrzałam na budzik. 6:59. Czas wstawania.
Ogarnęła mnie
niechęć. Niechęć do życia… Paraliżowała każdą cząstkę mnie, uniemożliwiając
ruch. Świadomość kolejnego dnia spędzonego na znienawidzonej uczelni sprawiła,
że czułam w gardle ogromną, piekącą gulę. Do oczu napłynęły mi łzy, ale zdusiłam w sobie szloch, żeby nie
obudzić chłopaka.
Zamrugałam
kilkakrotnie oczami, aby przywrócić normalną widoczność i ostrożnie wyszłam z
łóżka. Wyłączyłam budzik, a następnie upewniając się, że mój towarzysz nadal
cicho pochrapując śpi, poszłam do łazienki.
W momencie gdy
stałam przed lustrem i przyglądałam się mojemu ciału, porwała mnie w swoje
szpony niepohamowana nienawiść. Nienawiść wymieszana ze wstrętem do samej
siebie. Tak bardzo chciałam wrócić do łóżka i stać się niewidzialną dla całego
świata. Spędzać samotnie dni sama ze sobą.
Mój oddech stał się płytki i ciężki do złapania. Zacisnęłam
powieki i biorąc kilka głębokich wdechów, odchyliłam głowę do tyłu. Wbiłam
paznokcie w wewnętrzną stronę dłoni i próbowałam się uspokoić.
Nagle poczułam
szorstkie, przyjemnie ciepłe dłonie na podbrzuszu, rozkoszny gorąc drugiego
ciała przylegającego do moich pleców. Wszystkie smutki, problemy straciły na
swojej mocy. Zapach jego włosów delikatnie łaskoczących moje ramię, gdy oparł
na nim głowę, działał kojąco na każdą komórkę mojego organizmu.
- Wszystko w porządku? – Mruknął zaspanym głosem.
- W jak najlepszym. – Starałam się aby mój głos brzmiał jak
najbardziej naturalnie, jednak nienajlepiej mi to wyszło.
- Przecież widzę, że coś jest nie tak… - Spojrzałam ponownie
w lustro. Byliśmy jak piękna i bestia, tylko tym razem role się odwróciły.
Znów poczułam
ogarniający mnie smutek i chęć płaczu. Szybko wyrwałam się z jego uścisku i
nałożywszy szlafrok, zaczęłam chaotycznie czesać włosy. Szarpałam moje kłaki
szczotką, chcąc jak najszybciej doprowadzić je do porządku, ale one nie chciały
współpracować.
- Ej, ej… spokojnie, bo krzywdę sobie zrobisz. – Jego głos
był łagodny i przyjemny dla ucha.
Zabrał mi szczotkę i delikatnie przejechał nią po całej
długości włosów. Robił to wprawą i dużą
ostrożnością. Obserwowałam go w lustrze. Miał skupioną minę, ale co jakiś czas
wbijał spojrzenie w nasze odbicie, wtedy ja odwracałam wzrok.
Po kilku minutach
miałam pięknie rozczesane włosy, a moje serce ogarnął wstyd. Zachowałam się jak
mała dziewczynka.
- To powiesz mi co się stało? – Tym razem jego głos zadał
moim uszom ból. Czułam, że nie zasługiwałam na jego troskę.
- Ostatnio mam lekkie
rozchwianie emocjonalne. – Uśmiechnęłam się sztucznie i zaczęłam się ubierać.
- Coś z uczelnią? – Nie odpowiedziałam na pytanie. – Chodź
dzisiaj ze mną… - Przytulił mnie i delikatnie pocałował w czoło. – Będzie
fajnie. Co prawda o 10 mam wywiad, ale potem pójdziemy na spacer, może jakiś
obiad. – Mój umysł protestował, a serce kazało iść. Nie chciałam opuszczać
zajęć, ale wizja spędzenia tak pięknego dnia była mocniejsza i bezwiednie
przytaknęłam ruchem głowy.
~~*~~
Szliśmy przez
zatłoczone ulice Miasta Aniołów. Uczepiłam się ręki Slasha i za wszelką cenę
starałam się wymijać każdą osobę, która
nie zwracając uwagi na mnie, napadała moje towarzysza, prosząc o zdjęcie, albo
autograf. Za każdym razem gdy ktoś mnie taranował, albo w jakikolwiek sposób szturchał, dotykał, czułam jak moje
ciało przeszywa nieprzyjemny dreszcz będący wyrazem mojego wstrętu. W takich chwilach
wbijałam mocno paznokcie w rękaw skórzanej kurtki Saula i starałam się opanować
gniew, który nakazywał mi skopać tych wszystkich ludzi.
Normalnie pojechalibyśmy samochodem, albo poszli z ochroną,
ale Slash uparł się, że chce spędzić ze mną więcej czasu niż piętnaście minut
jazdy samochodem, a przy ochronie czuje się skrępowany. Natomiast ja czułam się
skrępowana gdy musiałam być wśród ludzi, w dodatku takich, którzy udawali, że
mnie nie widzą.
Gdy Slash robił sobie
zdjęcia z dzieciakami i podpisywał im koszulki, ja odeszłam kawałek od tej
szopki i patrzyłam w niebo. Słońce walczyło z czarnymi chmurami, zawzięcie
starając się, aby jego promienie mogły pogładzić ludzkie twarze. Przymknęłam
oczy i rozkoszując się chwilowym zwycięstwem gwiazdy, pogrążyłam się w krainie
marzeń.
Moje przyjemne
rozmyślania skutecznie przerwało irytujące uczucie, że ktos na mnie patrzy.
Starałam się je ignorować, ale przenikało mój umysł do tego stopnia, że
chciałam zacząć krzyczeć. Szybko otwarłam oczy i energicznie obracając głową,
zaczęłam się rozglądać. Na końcu drogi, którą wędrował mój wzrok, znajdowała
się burza czarnych loków. Lustrzanki mieniące się w blasku zwycięskich promieni
słonecznych, były ewidentnie skierowane w moją stronę, co oznaczało, że
znalazłam źródło mojego odczucia. Mój towarzysz zauważywszy, że wreszcie
zwróciłam na niego uwagę zaczął iść w moją stronę, a ja posłusznie czekałam aż się
zbliży.
- Znowu oderwałaś się od rzeczywistości? – niby zwykłe
pytanie, a sprawiło, że poczułam ja robi mi się gorąco ze złości.
- Gadasz ja moja matka. – Warknęłam i szybkim krokiem udałam
się przed siebie.
Po kilku sekundach poczułam mocny uścisk na nadgarstku i
szarpnięcie. Instynkt kazał mi się obronić i zaatakować napastnika , ale zaraz
moja druga ręka również była unieruchomiona.
- Po prostu chcę, żebyś zobaczyła, że tutaj też jest pięknie
i przestała uciekać. – Tym razem wbita była we mnie para pięknych, czekoladowych oczu. Mogłam
wpatrywać się w nie godzinami , jeśli tylko iskrzyły radością, ale w tamtej
chwili były wypełnione troską i może nawet smutkiem. Poczułam się bardzo głupio
i spuściłam wzrok, czując jak w moich oczach zbierają się łzy.
- Przepraszam… - mruknęłam i pociągnęłam nosem.
Chwycił mnie za podbródek
i delikatnie go uniósł tak abym patrzyła
na niego. Poczułam dreszcz na plecach i
serce zaczęło mi mocniej bić. Było tak jak wtedy, kiedy byłam smarkiem i miałam
pierwszy raz pocałować się z chłopkiem.
- Kocham Cię. – Wyszeptał i musnął moje usta.
Przymknęłam oczy, czując jak wraz z tym pocałunkiem po całym
moim ciele rozchodził się żar. W brzuchu zaczęły mi szaleć motyle, a w głowie
usłyszałam szum ogromnego oceanu. Kolana mi zmiękły, nie chcąc dłużej
utrzymywać mojego ciężaru. Opadłam w jego ramiona i namiętnie oddałam
pocałunek. Zawzięcie walczyliśmy o dominację, wprawiając nasze języki w dziki
taniec. Między udami zaczęło robić mi się ciepło, co nie zwiastowało w tamtej
chwili nic dobrego. Chcąc zapobiec wydarzeniom, które niewątpliwie niewątpliwie
byłyby ogromnym rarytasem dla mediów, oderwałam się od Slasha.
- Wracajmy do domu. Zadzwonię po taksówkę. – Wysapał mi do
ucha i objął mnie, kładąc jedną dłoń na moim pośladku.
- Masz umówiony wywiad i nie możemy tego odwołać. –
Westchnęłam i w odpowiedzi usłyszałam jęk rozpaczy.
~~*~~
Im bliżej byliśmy
biura w którym miał odbyć się wywiad tym więcej napalonych nastolatków nas
wyczekiwało, a raczej Saula. Starałam się być wyrozumiała, w końcu kiedyś też
byłam gówniarzem, który dałby się pociąć za zdjęcie ze swoim idolem, ale w
pewnych momencie zrobiło się niebezpiecznie. Zostałam popchnięta przez jakąś
głupią blondynkę i wylądowałam prawie że twarzą na chodniku. Slash chciał mi
pomóc , ale piżdżąca się do niego dziewucha uniemożliwiała nam kontakt. Zamroczona
wściekłością, odholowałam ją od Hudsona i rzuciłam w jej kierunku kilka gróźb.
Po tym incydencie postanowiliśmy zadzwonić po ochronę i
prawników. Czuliśmy, że ta pinda tak tego nie zostawi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz