Odkąd pamiętam nienawidziłam niedzieli. Kojarzyła mi się z
końcem weekendu, powrotem do patologicznej szkoły i przymusem pójścia do
kościoła. Tak samo było teraz, jedyny plus był taki, że nie musiałam iść na
drugi dzień do budy.
Siedziałam w kościelnej ławce, w jednym z pierwszych rzędów, wciśnięta między moją babcię i jej przyjaciółkę. Co chwilę słyszałam docinki na temat mojego wyglądu. Miałam serdecznie dość, a to moja koszulka nie tak, a to włosy jak u pani spod latarni, a to coś tam jeszcze. Fałszywe purchawy. Tu święte rączki składały, a na boku mieszały każdego z błotem. Najchętniej wyszłabym stamtąd i zamknęła się w swoim pokoju, słuchając muzyki… ale obiecałam mamie, że będę miła dla babci i będę „grzeczną dziewczynką”. Minuty podczas których czekałam na rozpoczęcie się show dłużyły mi się niemiłosiernie, ale cała horda moherów bardzo starała się umilić mi czas. Dowiedziałam się od nich kilku ciekawych rzeczy na mój temat, o których nie miałam pojęcia.
Na kazaniu chciałam umrzeć! Ksiądz wygłaszał z ambony przemowę na temat młodzieży, tego jaka ona jest zła , co z nami zrobiła współczesna muzyka i inne takie pierdoły. Słysząc to doszłam do wniosku, że według księży najlepiej byłoby gdybyśmy nie istnieli, albo całe swoje życie poświęcili na chodzenie w habitach i modlitwach. To już popełnienie samobójstwa wydawało się lepsza opcją… w tamtym momencie w ręcz wybawieniem.
Postanowiłam się wyłączyć, może nawet zasnąć, dlatego
skupiłam swoje myśli na niedawno poznanym chłopaku. Moje życie towarzyskie było
na poziomie zerowym, a obcowanie z płcią przeciwną na minusowym, więc jak już miałam okazję
poznać jakiegoś samca to bardzo to „przeżywałam”… i to jakiego samca. Był przystojnym Mulatem z burzą czarnych loków. Grał na gitarze elektrycznej w rockowym
zespole, z którego w zasadzie znałam tylko jego. Słyszałam kilka ich kawałków i
muszę przyznać, że bardzo mi się spodobały chociaż nie do końca były w moim
guście. Niedawno wydali płytę i osiągnęli to o czym tak bardzo marzyli – sławę.
Jedno jest pewne, Slash miał tabuny fanek, które dałyby się pociąć za rozmowę z
nim, a ja go poznałam wpadając na niego przed biurowcem mojej mamy, kiedy
wybiegałam z niego wkurzona i zalałam go moją mrożoną kawą. Nie miałam pojęcia
kim był i jakoś tak się złożyło, że kontakt nam się nie urwał, nawiązaliśmy
przyjacielską więź i prawie każdy dzień spędzaliśmy razem. Może nie każdy, co trzeci.
Był moją jedyną rozrywką w tamte wakacje , jak już wcześniej wspominałam nie
miałam znajomych, nie chodziłam na imprezy. Prowadziłam cichy tryb życia, ale
Slash powoli zaczynał wywracać to do góry nogami.
Z mojego zamyślenia wyrwał mnie głośny trzask. Zauważyłam poruszenie wśród stada babć, więc odwróciłam się w stronę źródła hałasu, którym było wejście do kościoła. Czułam jak serce mi zamiera na chwilę, żeby po paru sekundach zacząć dziko galopować. W wejściu do świątyni stał obiekt moich przemyśleń i energetycznie rozglądał się po wnętrzu pomieszczenia, wprawiając tym swoją czuprynę w falowanie. Po chwili zatrzymał swoje spojrzenie na mnie (chyba, ciężko określić przez włosy zasłaniające twarz) i szeroko się uśmiechnął. Ksiądz zamilkł (może Bóg jednak istnieje i ma nas w swojej opiece), a babcia rzuciła mi zabójcze spojrzenie.
Nie miałam pojęcia jak zareagować, więc po prostu wzruszyłam ramionami udając że nie znam tego osobnika. Tymczasem Slash zmierzał w moim kierunku, a ja miałam kompletną pustkę w głowie. Byłam całkowicie wpatrzona w niego. Wyciągnął do mnie rękę i tak stał z wielkim uśmiechem na ustach. Słyszałam szmery wokoło i o dziwo babcia nic nie gadała. Chyba patrzyła tępo w jego dłoń tak jak ja. Wbrew swojej woli chwyciłam ją i zostałam wyciągnięta z ławki. Szarpnął mnie w stronę wyjścia, a ja jak robot poszła za nim. W głowie miałam tylko jego postać i to jakie będę miała później piekło za ten wybryk.
W momencie kiedy uderzył mnie w twarz powiew świeżego, letniego powietrza i zapach jego włosów, które musnęły mój policzek wprawione w ruch przez wiatr, zauważyłam jaki ten dzień jest piękny. Ptaki śpiewały, słońce cudownie przygrzewało, a ja właśnie stawałam się wolna. Głośno się zaśmiała i pobiegłam przed siebie mocno ściskając jego dłoń. Przez chwilę widziałam jego zdziwioną minę, ale nie przejmowałam się tym i w podskokach zmierzałam do samochodu z którego wydobywała się głośna muzyka i krzyki kłótni. Nie wiedziałam kto tam siedzi, ale byłam w stu procentach pewna, że to towarzystwo Slasha. Jednak zapomniałam o jednym drobnym szczególe. Mojej babci.
- Anastasio Knight co Ty wyprawiasz? – gwałtownie się
zatrzymałam, a Slash lekko wpadł we mnie. Znowu ta odpowiedzialna część mojego
umysłu mówiła mi, że robię głupotę, że powinnam
skruszona wrócić do ławki i błagać Boga o przebaczenie. Ale cichy głos mojego
towarzysza wyklinający coś pod nosem przywrócił mi zimną krewa. Odwróciłam się
gwałtownie i spojrzałam babci w oczy.
- Jak ty się zachowujesz, co to ma znaczyć? Kim w ogóle on
jest? Wygląda jak bezdomny! ON JEST CZARNY?! – ostatnie słowa przyczyniły się
do zamordowania mojej rozsądnej części umysłu. Slash stał, nie odzywał się i
nic nie robił, dając mi pole do popisu. Nienawidziłam rasistów i homofobów.
- Tak babciu. Jest czarny i regularnie z nim sypiam. –
Mówiąc to rozpięłam stanik pod koszulką, zdjęłam ramiączka przez rękawy i
rzuciłam nim gdzieś na bok. Potargałam rajtki i chwyciłam za rękę śmiejącego
się pod nosem gitarzystę.
O, znowu piszesz. Chociaż mam wrażenie, że to nie jest to samo, co widziałam ostatnio, czyli... Dawno temu xD.
OdpowiedzUsuńNo nic, zobaczymy, jak się to rozwinie. Mam nadzieję, że pociągniesz tę historię w ciekawą stronę.
No jest to coś zupełnie innego. Jeśli chodzi o anime, to się wypaliłam i w zasadzie w ogóle już nie oglądam ani nie piszę o tym. Jest jednak szansa, że będę będę kontynuowała historię o Momo, bo mojemu bratu się to bardzo podobało :P
UsuńMój blog teraz będzie się bardziej składał z krótkich historyjek, które będę kończyć (Mam taką nadzieję) i będę pisała o wszystkim czym w danym momencie się interesuję XD Pisanie w moim wykonaniu jest dość dziecinne i słabe, więc ciężko powiedzieć, czy pociągnę to w ciekawą stronę... ale bardzo Ci dziękuję, że jesteś i zostawiasz po sobie ślad ❤ Jak tylko znajdę czas, to wpadam Kochana do Ciebie! Wiem, że długo mnie nie było, ale moje życie miało dziwne zawirowania i kryzysy, które przyczyniły się lekko do mojej zmiany, więc może to sprawi, że będę lepiej pisała!
Boże jaki wywód XD PRZEPRASZAM za to smędzenie i pier@#$/^&* XD Pozdrawiam ❤
Spokojnie, rozumiem. Czasem tam bywa, że się chce, ale zwyczajnie życie nie pozwala. A potem pozwala, ale wena już nie taka. Ale wpadałam przez cały ten czas, żeby kontrolować, czy coś się nie pojawiło.
UsuńIdea krótkich opowiadań mi się podoba - lubię, jak coś się kończy i nie ma tej irytacji "o nie, porzuciła bloga, a ja chciałam wiedzieć, jak to się skończy". Dlatego będę czekać na kolejny rozdział :D.
A pisanie, jak pisanie, trzeba się rozkręcić. Mi się styl po półtora roku tak bardzo zmienił, że aż sama się dziwię. Najgorzej, jak ma się przerwę, bo trzeba się na nowo rozpisać, bo inaczej można zedrzeć mięśnie w palcach, ahahahaha. Metaofra tag bardzo xD.
Dobra, kończę. Do zobaczenia :*.
Cieszę się, że cały czas wpadałaś ❤ Dziękuję :*
Usuń