Kolejny beznadziejny dzień mojego beznadziejnego życia. Kolejny dzień z moją beznadziejną "rodziną". Taaaaaak... Rodziną. Ciężko to tak nazwać, ale co na to poradzić? Nic... rodziny się nie wybiera. Ale w sumie nie dziwie się im, że traktują mnie tak jak traktują... w końcu jestem przypadkiem i to na dodatek demonicznym... Jakbyście nie załapali to jestem nosicielem demona! Nazywam się Momoko Zekuro i mam w sobie demona!!! Demona, którego nazwy nawet nie pamiętam. Hahaha udana jestem, nie? Na szczęście mój cichy towarzysz jeszcze się we mnie nie przebudził, a może na nieszczęście? Miałabym przynajmniej kogoś do towarzystwa na każdą chwilę. Z resztą nie wiem.
W swoim domu tylko śpię. Z tego względu, że nie wytrzymałabym z moją rodziną nawet godziny, zaraz po przebudzeniu się wychodzę i wracam dopiero koło północy. Ja żyję swoim życiem, oni żyją swoim. Cały czas spędzam z moimi przyjaciółmi. Nie, to nie są przyjaciele, to są znajomi. Przyjacielowi wierzy się bezgranicznie i ufa, a ja nie mogę tak powiedzieć o ludziach z tej wioski. Osobami które mogę nazwać przyjaciółmi jest Naruto Uzumaki, Kakashi Hatake i ewentualnie Sakura Haruno. Naruto mnie rozumie, bo jest taki jak z tą różnicą, że on stał się bohaterem i wszyscy go kochają, a ja jestem zwykłym szaraczkiem, który nawet na misje nie chodzi, tylko czasem dołączam się drużyny siódmej. Wszyscy mieszkańcy Konohy mnie nienawidzą... zresztą z wzajemnością. Naruto z Sakurą często pomagają wygrzebać mi się z dołka, a ja w zamian staram się ich zesfatać ze sobą co, muszę przyznać, daje coraz lepsze rezultaty. Jeśli chodzi o Kakashiego, to poznałam go kiedyś przypadkiem, wpadając na niego na ulicy, ale to inna historia... Innym razem wam ja opowiem.
Leniwie zwlokłam się z łóżka i poczłapałam do łazienki. Po drodze zaczepiłam o szafę wyjmując z niej jakieś ubrania. Nie jestem jakąś wyrafinowaną lafiryndą i mam własny styl. Ubieram się normalnie, ale na swój sposób dziwnie. Szorty, bokserka i bluza bez rękawów. Włosy spięte, ale częściej rozpuszczone i trampki, bądź klasyczne buty shinobi. Jestem na poziomie chunina, ale będę walczyła o tytuł jounina, tylko na razie mi Piąta nie pozwala... Gada tam coś o zagrożeniu spowodowanym możliwością przebudzenia się tego czegoś we mnie.
Przypomniałam sobie, że na jedenastą jestem umówiona z Kakashim na ramen. Popatrzyłam na zegar. Była dziesiąta. Wiedziałam doskonale, że Hatake spóźni się jakieś dwie godziny, więc spokojnie poszłam się umyć. Po jakże cudowny prysznicu, czyściutka i pachnąca zbiegłam do kuchni. Była tam moja mama, ale nie zwróciłyśmy jakoś uwagi na siebie. Wzięłam jabłko w zęby, spięłam włosy i wybiegłam z domu.
Jeśli was interesuje mój wygląd to mam fioletowe włosy (farbowane, naturalnie ciemny bląd), szare oczy, jestem wysoka i szczupła. Na lewym nadgarstku wytatułowałam sobie znak Konohy... nigdy nie lubiłam tych opasek. To tyle jeśli idzie o mój wygląd.
Do budki z ramen dobiegłam w niecałe dziesięć minut. Spóźniłam się jedyne dwanaście minut i tak jak się spodziewałam Kakashiego nie było, ale co mnie ogromnie zdziwiło Naruto też nie było. Zazwyczaj o tej godzinie zjadał już trzecią miseczkę. Lekko zdziwiona wzięłam gazetę i usiadłam przy ladzie. Zaczęłam czytać tego lokalnego szmatławca. Nie było tam nic ciekawego, jakieś wzmianki o Festiwalu Kwitnącej Wiśni przypominające mi o urodzinach Sakury i inne duperszwańce. Jedynym artykułem jaki na prawdę mnie zainteresował była wiadomość o tym, że w pobliżu wioski szwęda się Itachi Uchiha. Niestety nie było żadnych szczegółów, a miałam nadzieję, że dowiem się czegoś konkretnego o nim. Ile razy pytałam kogoś o niego, czy to Naruto, Kakashiego. Piątą lub Sakure nikt nic nie chciał mi powiedzieć. To było takie denerwujące...
Na Kakashiego wcale tak długo nie czekałam. Zdążyłam tylko przestudiować całą gazetę i przeliczyć część moich włosów... Tak wiem, jestem nienormalna, ale nienawidzę się nudzić i czekać.
- Wybacz, ale...- usłyszałam jego głos za sobą. Od razu poczułam, że to on. Rozpoznałam jego zapach. Taki jedyny i niepowtarzalny. To też jedno z moich dziwactw. Rozpoznaję ludzi po zapachu, ale mam to od małego i Tsunade powiedziała, że jest to efekt posiadanie tego czegoś w środku co zapewne jest jakimś psopodobnym czymś.
- Nie kończ!- warknęłam - Mam tego dość! Człowieku! Ja tu włosy zaczęłam liczyć! W-Ł-O-S-Y!!!- patrzył na mnie dość zdziwiony Tylko, żeby nie było. Ja tylko udawałam złom. Na Kakashiego nigdy nie potrafiłam się gniewać.
- Oj, no nie gniewaj się - powiedział smutno i popatrzył na mnie. Miał minę zbitego psa (warto dodać, że ponad życie kocham psy), ale ja postanowiłam być twarda.
- Na swój ślub tez się spóźnisz?! - fuknęłam
- Jeśli ty będziesz na mnie czekała pod ołtarzem, to nie - takiej odpowiedzi w życiu się nie spodziewałam. Siedziałam tam z rozdziawiona gębom i głupio się lampiłam w Kakashiego.
- Spokojnie! Żartowałem - jak to miał w zwyczaju zaczął się drapać po tyle głowy i śmiać, a ja póściłam focha. Tylko nie mylcie focha z obrażeniem się, ponieważ w moim wykonaniu to dwie różne rzeczy. - Gniewasz się? - zapytał niepewnie. Popatrzyłam na niego spodbyka.
- Nie! - krzyknęłam i przytuliłam się do niego. Taaak... byłam jedną z niewielu osób, które mogły sobie na to pozwolić. Właśnie. Wspomniałam, że między mną, a Kakashim jest dwanaście lat różnicy? Nie? No to wspominam. On ma dwadzieściadziewięć lat, a ja siedemnaście. Wiem, wiem. On stary, a ja gówniara. Słyszałam niejeden raz tą gadkę od rodziców i Piątej, ale oni wyobrażają sobie niewiadomoco, a my jesteśmy tylko przyjaciółmi... chyba.
- No dobra, starczy tych słodkości. - odskoczyłam od szarowłosego jak poparzona. Za nami stał rozradowany Naruto i lekko zmieszana Sakura. Nawet nie chcę wiedzieć co oni sobie pomyśleli.
~~*~~
Mam wolny czas i postanowiłam coś napisać, ale nie miała natchnienia do tamtego opowiadania, więc powstało to coś XD Nie wiem jak się podoba, ale osobiście uważam, że jest lepsze od tamtego gówna.
Ooo, jakie zmiany <3 Mi osobiście się podoba i wygląd bloga i nowa treść :)
OdpowiedzUsuńTo się ogromnie cieszę ^^
OdpowiedzUsuń